piątek, 18 stycznia 2013

O prostytucji...

Świetny wywiad gazety.pl z Jacykowem o prostytuowaniu się w społeczeństwie modelek i nie tylko.

"Prostytuowanie się? A co w tym złego? To czysta piłka - ja ci daję coś, ty mi dajesz za to pieniądze. Lepiej wyjechać jako modelka, niby na sesję kostiumów kąpielowych, i tam się wybzykać z kilkoma dziadami, przytulić dwa tysiące euro, niż nie mieć nic - mówi stylista Tomasz Jacyków w rozmowie z Gazeta.pl.
Gwiazdki prasy plotkarskiej założyły agencję modelek, przez którą przez kilka lat przetoczyło się ponad sto dziewczyn z całej Polski. Modelki zarabiały jako ekskluzywne prostytutki. Ich klientami byli członkowie arabskich rodzin królewskich i bogaci biznesmeni. Prokuratura wysłała właśnie akt oskarżenia do wrocławskiego sądu. Całą sprawę opisała "Gazeta Wyborcza".

Anna Pawłowska, Gazeta.pl: Na ile prostytucja jest zjawiskiem rozpowszechnionym wśród modelek? O jakiej skali zjawiska mówimy? 5 proc., 20 proc., więcej?

Tomasz Jacyków, znany stylista: Trudno powiedzieć. Bo co to znaczy prostytucja? Takie pytanie musimy sobie zadać. To bardzo szerokie określenie.

Definicja jest dość jasna: przyjęcie pieniędzy lub innego wynagrodzenia za seks.

- A wyjście za mąż za starego dziada, który ma apartament w centrum jednej ze stolic europejskich, to nie prostytucja? No tak, wtedy mówimy, że to mądra dziewczyna, która się ustawiła. To właśnie polskie podejście do tematu... Jeśli jedna osoba jest zamożna, a druga niezamożna, to bez względu na to, czy są w tym emocje, erotyzm, miłość czy cokolwiek, to osoba, która wchodzi w układ z pozycji biedniejszej, otrzymuje pieniądze za swoje towarzystwo.
Nie mylmy pojęć. Nie za każdym związkiem osoby biedniejszej z bogatszą stoi taka motywacja.

- A jaka jest motywacja? Jeśli dziewczyna przyjeżdża do dużego miasta i musi poznać kolesia z pozycją, to jaka jest motywacja? Fajnie, jeśli się uda zakochać, ale to wypadek przy pracy. Zwykle się nie udaje. Wystarczy sukienka od Prady.
Dla mnie zjawisko prostytuowania się ludzi nie jest czymś oburzającym. To czysta piłka - ja ci daję coś, ty mi dajesz za to pieniądze. Dużo gorszą historią jest wchodzenie w układy, gdzie facet ma rodzinę, a dziewczynka decyduje się na bycie kochanką.

Gorzej być zakochaną kochanką niż prostytutką?

- Oczywiście, że tak. Niech sobie ma te swoje emocje, ale czy z tego powodu ma rujnować życie kolesiowi, który ma żonę, dwoje dzieci, zobowiązania itd.? I jeszcze coś zyskiwać, bo on ma trochę pieniędzy?

Wróćmy do prostytucji wśród modelek...

- To tak samo powszechne jak w innych środowiskach związanych z show-biznesem, czyli wśród ludzi, którzy mogą za swoją atrakcyjność zdobyć jakieś profity zawodowe, role w filmie, miejsce w pokazie, sesję zdjęciową. Ktoś myśli: mogę się bzyknąć, to mi pomoże i będzie super, a są tacy, którzy mówią: "nigdy w życiu".

Dużo osób robi karierę przez łóżko? To skuteczny sposób?

- Można zedrzeć sobie tyłek i skończyć w rynsztoku. Ale jeśli do tego ma się jeszcze rozum i wie się, z kim należy się bzyknąć, w którym momencie i dlaczego, to jak najbardziej jest to sposób na karierę. Bardzo pomaga.

Jak środowisko podchodzi do osób robiących karierę w ten sposób? Wiadomo, kto ma miejsce w pokazie, bo załatwił to sobie przez łóżko?

- Ja nie rozmawiam na ten temat i nie słucham o tym. Uważam, że to kwestie osobiste. Natomiast historia prostytuowania się wśród modelek jest demonizowana. To bardzo młode dziewczyny, w dużych grupach, daleko od domu. Są łakomym kąskiem. Ale myślę, że kwestia świadczenia usług seksualnych nie jest wśród nich szczególnie rozpowszechniona. Niewielki procent społeczeństwa prostytuuje się dla przyjemności. Są takie osoby, sam znam kilka, które to robią, bo po prostu mają fun. Zwykle jednak prostytucja jest wynikiem pewnego rodzaju niedomagania.

To czego tym dziewczynom brakuje?

- Na przykład mam ochotę na sukienkę od Prady, a stać mnie tylko na H&M. Albo dużo bardziej prozaiczna historia. Smutna dziewczyna z Rumunii siedzi w Paryżu od kilku miesięcy, chodzi na castingi, a dług wobec agencji rośnie. Jest już zadłużona na kilkadziesiąt tysięcy euro, nie ma widoków na pracę. Nagle koleżanka mówi: "Chodź na imprezę, będzie fajnie". Dziewczyna myśli: "Jem te waciki nasączone sokiem, mieszkam z czterema dziewczynami za cenę niemal pokoju w Ritzu, zrobili mi portfolio, za które zażyczyli sobie kilka tysięcy euro, skąd ja to wezmę? A tutaj starszy pan, specjalnie się nie namęczę, 500 euro, może będzie więcej, nikt się nie dowie". I idzie.
Sytuacja jest o tyle zdemonizowana, że modelki nie są typem seksownych lasek. Nie jest tak, że widzi facet modelkę i się na jej widok ślini. Modelki są zmysłowe, są fantastyczne, ale dlatego są modelkami, że nie są seksbombami.

Rzeczywiście, modelki wybiegowe nie kojarzą się z seksbombami. Ale za to te z "Playboya" i innych magazynów...

- Zbyt wiele dziewczyn nazywa się modelkami. To w ogóle nie są modelki, tylko tak zwane a la modelki. Kurwy, które udają modelki, a to już inna sprawa. To boczny tor mody poza główną ligą, dziewczyny gotowe na wszystko. Myślą: "taka jestem ładna, to dopóki cycki mi nie zwisną i tyłek nie siądzie, zrobię z tego użytek". W high fashion tego nie ma, to są za poważne sprawy. Zresztą te modelki, które pracują w high fashion są tak dziwne, że trzeba naprawdę amatora, żeby to wypierdolić. A te pseudomodelki są zgrabne, ładne i fotogeniczne.
W aferze sutenerskiej faktycznie pojawiły się nazwiska osób, które nie mają nic wspólnego z wybiegami. Ewa L. czy Joanna B., dziewczyny z okładek i rozkładówek. Organizowały wyjazdy tak zwanych modelek na jachty, do bogatych rosyjskich biznesmenów. Zostały skazane za sutenerstwo.

- Wiadomo, Polak potrafi. Polka też. Z Polkami jest tak, że albo są ciche i cnotliwe i w ogóle nie można do nich podejść, albo tak chętnie oddają swoje ciało, że to właściwie prawie kurwy. Taką mają opinię na świecie. To nie pierwsza afera z prostytuowaniem się Polek. Chyba dwa lata temu okazało się, że gang polskich prostytutek opanował lotnisko City w Londynie. Jedna pilnowała kibla, a inne działały w środku. Wiecznie były zajęte toalety i w końcu obsługa się zainteresowała.

Ale teraz mamy do czynienia z osobami znanymi publicznie. To była powszechna wiedza w show-biznesie, że agencja modelek Joanny B. służy do czegoś zupełnie innego?

- Pracuję w tym środowisku bardzo długo i zawsze jak ognia bałem się agencji krzaków. Takich, że wpada dziewczyna na pomysł, że otworzy agencję modelek. Takie rzeczy działy się w latach 90., myślałem, że we współczesnym świecie się nie zdarzają. Może gdzieś w Rumunii, na Białorusi... Ale w Polsce już chyba nie.
Owszem, tak. I okazuje się, że po zatrzymaniu sutenerek inne osoby przejęły ten rynek i nasze modelki nadal wyjeżdżają.

- Są dziewczyny, które chcą przytulić parę groszy. Mają te 167 czy 172 cm wzrostu, ładne oczy, włosy, biusty, ale nie są typami modelek. A przecież wiadomo, że lepiej wyjechać jako modelka, niby na sesję kostiumów kąpielowych i tam się wybzykać z kilkoma dziadami, przytulić 2 tys. euro, niż nie mieć nic. One wiedzą, po co jadą, nie to co 20 lat temu.

A wtedy jak było?

- Zdarzało się, że wyjeżdżały i nie wiedziały gdzie. Sam byłem zaangażowany w podobną historię, ale nie mogę podawać nazwisk. To był wyjazd dwóch modelek na jedną z egzotycznych wysp, na sesję kostiumów kąpielowych, więc nie te suche dziewczyny bez cycków, tylko modelki do kostiumów. Miałem tam stylizować, mówię, że wezmę jakieś dodatki. "Nie, nie. Nic nie bierz... Tam wszystko jest na miejscu". Polecieliśmy samolotem, a później prywatny samolot zabrał nas na wyspę. Tam nas bardzo miło przyjęto, wpakowano do limuzyny, zawieziono do willi. I nagle dziewczętom pobrano krew. Myśmy zgłupieli. Nie wiem w ogóle w jakim charakterze ja się tam znalazłem, może też byłem brany pod uwagę... Natomiast pan, do którego dziewczęta przyjechały, zorientował się, że one nie mają o niczym pojęcia i w ogóle nie było tematu. Spędziliśmy uroczy weekend. Żadnych zdjęć nie było. Po weekendzie wróciliśmy. Ale to był rok chyba 1992 czy 1993, a teraz mamy 2013.

A modelki nadal się prostytuują...

- Ten biznes kręci się od początku świata i będzie się kręcił do końca świata. Oczywiście, lepiej dać dupy jako modelka niż niemodelka. Z kilku powodów. Moda, ta wielka moda, to zabawa naprawdę bardzo zamożnych ludzi. Dziewczęta traktują modeling jak okno na świat. To często młode dziewczyny, nie zawsze pełnoletnie. Z małych miast, z bardzo prostych domów. Jak agent modelek macha papierem, mówi Paryż, Mediolan, Nowy Jork, to widzą już tylko dolary, zera, nie widzą, co tam jest napisane.

A co jest napisane?

- One lub ich rodzice podpisują umowę na przykład na dwa lata. I przez ten czas agencja wykorzystuje modelkę w każdy możliwy sposób, oczywiście nie fizyczny. Pracuje i niewiele z tego ma, bo tak jest napisana umowa. Ale jeśli na przykład mama zarabiała 800 zł, tata 1,1 tys., a ona na sesji ma na nogach pończochy za 2,5 tys. zł, to nagle przeskakuje już nie z sutereny na pierwsze piętro, ale z sutereny na penthouse. Pójdzie w jednym, drugim pokazie, po pokazach są koktajle. Widzi brylanty, drogie zegarki, luksusowe samochody, nonszalancję ludzi, którzy mają pieniądze. I myśli: "zrobię wszystko na świecie, żeby nigdy więcej nie grzebać ręką w beczce sprzedając śledzie. Nie wrócę do tego swojego miasteczka, do mamy księgowej, chociaż ją bardzo kocham". Te, którym się udaje, dobrze wychodzą za mąż.

Z opinią prostytutki mają szansę wyjść dobrze za mąż?

- Wszystko zależy od tego, czy modelka umie być dyskretna, czy też robi to na tyle niedyskretnie, że ludzie o tym wiedzą. Dopóki będą ludzie biedni i ludzie bogaci, to zawsze znajdą się tacy biedni, którym będzie wszystko jedno, w jaki sposób staną się bogatymi.

Naprawdę chodzi o biedę? Jeśli dziewczyna, która zarabia za pokaz 200 zł, chce dostać 200 euro za seks z bogatym biznesmenem, to o jakiej biedzie mówimy?

- Jak się wchodzi na rynek modowy, to wszystko jest bardzo kuszące. Prawdziwe ubrania, prawdziwa galanteria jest potwornie droga. Wręcz irracjonalnie droga. Najmniejsza torebka Chanel kosztuje 3,6 tys. euro. Dobre buty damskie zaczynają się od 500 euro, a dochodzą do 2-3 tys. euro.

Mimo to nie każda kobieta jest gotowa na seks za pieniądze, żeby kupić sobie buty za 500 euro.

- No i nie każda kobieta byłaby gotowa, żeby - tak jak modelki - być traktowana absolutnie przedmiotowo. Kiedy pracuję z modelką, skupiam się, żeby to, co chcę pokazać, wyglądało jak najlepiej. Mam w poważaniu, jak ona się czuje, czy ją boli noga czy głowa. Jest tylko elementem tego, co ja chcę pokazać. Wybrałem ją spośród kilkudziesięciu, żeby taka była. Jeśli nie daje rady, to mówię jej: wypierdalaj Lusia, przyjdą cztery na twoje miejsce.
To trudny zawód. A jak jej się nie chce, albo jej nie chcą, a chciałaby nosić to, co widzi na sesjach, to musi się jakoś ogarnąć. Wtedy myśli: "jak mnie chcą na bzykanie za 1,5 tys. euro, to dlaczego nie. A może trafi się taki na stałe i za mąż wyjdę...". Tylko te najbardziej zdesperowane szafują dupą, jak już wiedzą, że nic z tego nie będzie i męża nie trafią. Jednak wiele modelek ma z tyłu głowy zamążpójście. I im się udaje. Taka Carla Bruni została żoną prezydenta, a przecież się mówi, że miała najlepsze kutasy na świecie, była np. kochanką Micka Jaggera. I taka dziewczyna gdzieś z Mławy, Grudziądza czy Piły przegląda kolorową prasę i widzi Naomi Campbell z miliarderem rosyjskim i myśli: ja też jestem ładna, też bym tak chciała. Jak trzeba się bzykać, trudno.

Ale nie rozmawiamy o polowaniu na męża, tylko o kobietach z agencji modelek, które uprawiają seks za pieniądze i mają konkretną stawkę za wyjazd. Poza wysokością zarobków niczym się nie różnią od prostytutki przy trasie.

- Nie tylko kierowcy tirów mają potrzeby, bogaci faceci też. Na całym świecie są agencje, które obsługują VIP-ów. Dużo trudniej jest im załatwić sobie coś na mieście, bo to niebezpieczne, są obserwowani. Ci bardzo wysoko postawieni ludzie, którzy nie mogą się ujawniać, metodą szemraną przekazują sobie dyskretne namiary na dziewczyny. W niczyim interesie nie jest, żeby to się wydało.

No, ale tym razem się wydało. Jest afera.

- Ja w ogóle nie widzę w tym zagadnienia. Jeśli są laski, które mają możliwość zorganizowania innym dobrze płatnej pracy, i są dziewczyny, które się na to godzą, to gdzie jest problem? Dziewczyna chce zarobić i OK. Ciało ludzkie też może być drogą do osiągnięcia celu. Każda z grup społecznych ma swój boczny tor.  "

1 komentarz: